czwartek, 5 lipca 2012

EPILOG + PODZIĘKOWANIA

EPILOG:



Zmarła po tygodniu leżenia w szpitalu. Chemioterapia nie pomagała, poprostu jej serce przestało bic. Byłem załamany, w końcu to była jedyna osoba którą kochałem. Ojciec Gemmy powiedział mi, że sam zajmie się pogrzebem, pakowaniem rzeczy dziewczyny. Ja miałem jedynie siedziec w gronie rodziny i nic nie robic. Ale płakałem. Płakałem dniami, nocami. Bez przerwy. Wspominałem te nasze wspaniałe dni, tygodnie, miesiące. Otarłem kolejną łze która spłyneła po moim policzku. Czułem się podle, że nie spędzałem z dziewczyną więcej czasu, że czasami ją olewałem, że byłem ostatnim chamem na tej ziemi. W końcu ona mnie zmieniła. Przestałem pic, palic, zainteresowałem się losem rodziny. 
Ubrawszy garnitur wyszedłem na zimne powietrze Londynu. Była zima, środek grudnia. Dzisiaj pogrzeb Gemmy. Postanowione. 

Z łzami w oczach usiadłem w pierwszej ławce kościelnej. Przedemną leżała trumna z jej ciałem. Była blada, wychudzona. Jej klatka piersiowa wcale się nie unosiła, poprostu leżała. Czułem jak oczy pieką mnie od bólu, moje serce już nie było takie same. Było rozłamane na tysiące malutkich kawałków których już nikt nie poskłada.
Jęknąłem cicho, kiedy jej twarz znikneła mi z pola widzenia. Znajdowała się już pod ziemią. Opadłem na kolana, położyłem białą różę przy jej nagrobku, i ni stąd ni zowąd zacząłem płakac. Z nieba posypały się ogromne płatki śniegu. Wszyscy przechodni dotykali mojego ramienia jakby właśnie ten gest miał przywrócic jej życie. Otóż nie. Nic jej nie przywróci życia. Nic.
Napis na nagrobku wybrałem ja, myśle, że to było takie nasze małe motto "Nie ważne jak trudne jest życie – nie trac nadziei". Położyłem się na zimnej od śniegu trawie. Myślałem. Myślałem co by było gdyby. Co by było gdyby Gemma żyła? Pobralibyśmy się? Nie wiem. Nikt nie zna losu życia.
Postanowiłem udac się nad jezioro. Te gdzie wtedy zabrałem Gemme. Telefon w kieszeni nieustanie mi wibrował, ze zdenerwowania wyrzuciłem go do kosza. Niech dadzą mi teraz święty spokój.
Usiadłem na skraju mostu, tak, że nogi miałem po za nim. Oparłem głowe o barierkę. Wiatr owiewał moje ciało, było mi coraz zimniej, i coraz bardziej tęskniłem. Łzy napływały mi do oczu, każde wspomnienie bolało mnie tak jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Jęknąłem cicho, wstałem z mostu, przeszedłem przez barierki. Postanowione. Chce byc z Gemmą, tam gdzie ona, w niebie. Skoczyłem.

_____________
Z całego serca dziękuje każdemu kto tutaj był, kto komentował, kto dodał się do obserwowanych. Dziękuje za ponad 12 tysięcy wejśc. Dziękuje każdemu kto mnie schejtował, bo w końcu bez was nie czułabym się urażona :* Naprawdę ciężko pisało mi się ten epilog, miałam łzy w oczach, ale przecież zawsze wszystko się kończy, prawda? Zapraszam równierz na mojego bloga, głównym bohaterem prawdopodobnie równierz będzie Zayn (KLIK). Zapewne teraz mnie nienawidzicie, czy coś tam, ale zrozumcie - wszystko się kończy. Ciesze się równierz z tego bloga, gdyż jest to mój PIERWSZY blog jaki dałam radę ukończyc. :) Dziekuje jeszcze raz i 3majcie się ! 

poniedziałek, 2 lipca 2012

19.

Dziewiętnaście

PROSZE WSZYSTKICH KTÓRZY CZYTAJĄ TO OPOWIADANIE SKOMENTOWALI TĄ NOTKĘ, GDYŻ JEST TO JUŻ KONIEC OPOWIADANIA - PRAWIE KONIEC. JESZCZE KILKA ROZDZIAŁÓW. POD TĄ NOTKĄ POWINNO SIĘ POJAWIC 76 KOMENTARZY - BO TYLE WAS TO CZYTA.
 
Usiadłem na krześle obok Gemmy, spała. Leżała na łóżku podłączona do wielu aparatów które coś mierzyły. Chwyciłem jej dłoń, była zimna, ale dziewczyna nadal żyła. Czułem, że trace ją z każdą minutą, sekundą czy godziną. Ojciec dziewczyny powiedział mi, że mogę zostac tutaj na noc, nie będe musiał nic opłacac. Zdezorientowany położyłem się na wyblakłej żółtej sofie która wcale nie pasowała do ciemno niebieskiego koloru ścian. Jęknąłem cicho po czym zasnąłem.



-Jak myślisz, śpi? - usłyszawszy dośc znajomy głos podniosłem jedną powiekę, tuż przede mną stała dośc znajoma mi sylwetka.
-Doniyah co ty tu robisz? - jęknąłem cicho, podparłem się na ramionach i spojrzałem w ciemne oczy dziewczyny
-Jak to co? Przyszła. - tym razem zabrała głos trzecia osoba która znajdowała się w tym pokoju.
Podszedłem do dziewczyny. Przy jej łóżku znajdowło się pełno bukietów róż i tulipanów. Jej twarz była bledsza niż zawsze, była chuda. Jęknąłem cicho, usiadłem na przeciwko niej, chwyciłem dłoń którą pocałowałem.
-Jak długo nie śpisz? - spytałem, poczułem ukłócie w sercu, gdyż wiedziałem, że jej koniec jest już bliski
-Może z pół godziny. Masz cudownych rodziców i siostry. - mrukneła, posłała mi przelotny uśmiech

-I mnie nie obudziłaś? - spytałem podnosząc jedna brew
-Zbyt słodko spałeś. - uśmiechneła się pokazując rząd białych zębów, po chwili zaczeła kaszlec, chciałem już wstac i zawołac lekarza, ale Gemma machneła na mnie ręką i kazała zostac.
-Doniyah ktoś cie przywiózł czy coś? - tym razem zwróciłem się do siostry która siedziała na sofie na której przed chwilą spałem, czytała jakies czasopismo
-Mama z Saffą i Waliyah są na stołówce. - mrukneła przewracając kolejną kartke gazety
-A ojciec?
-W pracy. - jękneła

Wziąwszy lodowaty prysznic przebrałem się w brązową koszule w kratkę, czarne spodnie i granatowe trampki. Spryskałem się wodą kolońską i wyszedłem z łazienki która znajdowała się w pokoju dziewczyny. Gemma spała, gdyż zalecali jej tak lekarze. Byłem głodny więc zostawiając wszystkie rzeczy wyszedłem na stołówkę. W kieszeni miałem kilka drobnych, stac było mnie na sok pomarańczowy i kanapkę z szynką. Rodzice siedzieli w kącie przy oknie przez które padało słońce. Dawno nie było takiej pogody w Brandford.

Kładąc tace z jedzeniem na stole usiadłem obok Saffy która jadła swoje ciastko z lukrem i czekoladą. Uśmiechnąłem się do niej, na co ona pokazała rząd niepełnych ząbków. Matka była jakaś nieobecna a siostry dyskutowały na temat jakiegoś zespołu. Jęknąłem cicho, kiedy Waliyah spytała się mnie czy pójde w końcu do xFactora.
-Nigdy. - odpowiedziałem stanowczo
-Dlaczego? - jękneła tupiąc nogą w podłoge – Wiesz jaki masz głos! Idz! Bo sama cię zgłoszę!
Waliyah zawsze pragneła bym udał się do tego jakże beznadziejnego programiku w którym są wybierani – jak to Simon Cowell powiedział – "Najlepsi z najlepszych". Przecież to bezsensu. Idziesz, może przegrasz, może przejdziesz dalej, a może wygrasz. I co z tego będziesz miał? Sławe która da ci wszystko? Niekoniecznie. Fakt, lubiałem śpiewac, ale pod prysznicem chyba się nie liczy..
-Nie ide do ludzi dla których liczy się sława i pieniądze. Nie dziękuje. - odpowiedziałem jedząc kolejny kawałek kanapki
-Zayn.. proszę..
-Nie i koniec kropka.
Skończywszy jeśc udałem się znowu na sale zaopatrzając się o czasopismo o które prosiła mnie Gemma. Położyłem je przy łóżku, przyjrzałem się dziewczynie. Spała, klatka piersiowa unosiła się powoli do góry a potem swobodnie opadała. Kości policzkowe miała wyraziste tak samo obojczyk. Była blada jak ściana. Usiadłem na krześle i zacząłem czytac bardzo interesującą książkę do fizyki kwantowej.

_____________________


Ta, ta, ta. Wiem, że krótki, ale zrozumcie człowieka. Na dworze +50 i myślicie, że chce mi się cokolwiek pisac?
Nie wiem czy was to zainteresuje ale pisze równierz dwa inne blogi:
1) Dont Leave Tonight Stay
2) You Have One Choice