środa, 27 czerwca 2012

18.

Osiemnaście
PROSZE WSZYSTKICH KTÓRZY CZYTAJĄ TO OPOWIADANIE SKOMENTOWALI TĄ NOTKĘ, GDYŻ JEST TO JUŻ KONIEC OPOWIADANIA - PRAWIE KONIEC. JESZCZE KILKA ROZDZIAŁÓW. POD TĄ NOTKĄ POWINNO SIĘ POJAWIC 76 KOMENTARZY - BO TYLE WAS TO CZYTA. 

Liam rozwalił się na sofie zajmując ja całą dla siebie. Nie miałem wyjścia i musiałem usiąśc na fotelu, Gemma usiadła mi na kolanach. Przygladałem się chłopakowi dłuższą chwilę. Czułem, że skądś go znam, ale za chiny nie mogłem sobie przypomniec skąd. Jęknąłem cicho kiedy chłopak dobrał się do pilota i zaczął skakac po kanałach, zdnerwowany wrzasknąłem:
-Zdecyduj się!

Chłopak spojrzał na mnie spode łba. Wywróciłem oczami i powróciłem do zabawy włosami dziewczyny.


Xxx


-Kto to był? - sytałem gdy dziewczyna zatrzasneła drzwi za Liam'em, spojrzałem w jej oczy, było w nich widac przerażenie, niepewnośc oraz ból.
-Nikt.. - mrukneła odwracając się tyłem, chwyciłem ją za rękę i lekko przyciągnąłem ją do siebie
-Serio? Wyglądało inaczej.
-Zayn możemy o tym nie rozmawiac dzisiaj? - poprosiła
-Możemy, ale znasz moją ciekawośc i jestem na tyle ciekawy, że chce wiedziec kto to jest, lub był dla ciebie. Więc jak będzie? -spytałem, uniosłem jedną brew do góry.
Dziewczyna powędrowała do kuchni, usiadłem na sofie. Czekałem aż Gemma wróci, ale jakoś się na to nie zanosiło, więc wstałem i ruszyłem w jej kierunku. Nie było jej w kuchni więc zaciekawiony udałem się do jej pokoju, równierz jej tam nie było. Jęknąłem cicho. Tak poprostu wyparowała? No chyba nie.
Po chwili usłyszałem trzask. Przerażony pobiegłem za hałasem. Ujrzałem Gemme, leżała na podłodze. Podbiegłem do niej, była cała blada, miała sine usta. Zdenerwowany zadzwoniłem na pogotowię, próbowałem obudzic dziewczyne, ale nic z tego. Zaczeło się. Pierwszy atak Gemmy, pierwszy atak który może doprowadzic do śmierci.. Co zrobiłem? Usiadłem przy blacie, kolana podciągnąłem do pobródka i zacząłem płakac. Tak poprostu.


xxx


Pogotowię zabrało dziewczyne do szpitala. Pytano się mnie czy jestem z rodziny, odpowiedziałem, że nie koniecznie. Kazano mi zostac w domu. Nie wytrzymałem, cóż, jestem nadpobudliwym człowiekiem i pojechałem sam do szpitala, prędzej wpadając jeszcze do domu i zabierając z niego potrzebne rzeczy, bo sam nie wiem jak długo posiedze w szpitalu, spakowałem kilka rzeczy Gemmy i swoich, nie informując rodziców – chociaż sami dopytywali sie co mi się stało – pojechałem do kliniki gdzie wywieziono dziewczynę. Zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy i mało brakowało i wjechałbym w samochód stojący na podjeździe. Albo się uspokoje, albo spowoduje więcej wypadków niż się wydaje.

Zaparkowawszy samochód przed wejściem wyszedłem z niego kierując się do informacji. Pielęgniarka powiedziała mi, że Gemma leży w sali 18 na drugim piętrze. Bałem się ją zobaczyc, chciałbym ją zapamiętac uśmiechniętą, pełną kolorów, zdrową. A teraz jaka była? Blada, słaba, chudą, posiniaczoną. Oparłem głowę o szybę, leżała podłączona do wielu kabelków, blada, nie tętniła życiem. Pojedyncza łza pociekła po moim policzku, kochałem ją sercem, nie oczami. Nie ważne jak trudne jest życie, nie trac nadziei.

-Jak narazie wszystko z nią dobrze. - usłyszałem głos, podniosłem głowe, obok mnie stał ojciec Gemmy w białym fartuchu, był lekarzem.

-Skąd to pan wie? Przecież i tak umrze. - mruknałem pod nosem ocierając kolejną łze, poczułem, że mężczyzna kładzie mi dłoń na ramieniu, spojrzałem na nie spode łba
-Umrze. Ale umrze w spokoju. - powiedział, na jego twarzy pojawił się przelotny uśmiech -Chodz ze mną.

Lekarz popchnął mnie lekko w drugą strone szpitalu, nie chciałem z nim iśc, wolałem zostac z Gemmą, byc przy niej, ale jednak coś mi mówiło, że warto iśc z jej ojcem. Doszliśmy na oddział chorób zakaźych. Mężczyzna podał mi maskę którą musiałem ubrac, bez sprzeciwów nałożyłem sobie ją na usta, torby zostawiłem w pokoju Gemmy.

-To Livia, ma osiemnaście lat. Jest w wieku Gemmy. Ma guza w mózgu. Nikt ją nie odwiedza prócz jej chłopaka. Umiera, jednak pogodziła się z losem swojego życia. - odpowiedział wskazując blondynke leżącą na łóżku, obok niej siedział chłopak z rudymi włosami, mocno ściskał jej dłoń -Zrozum. Nie jesteś jedyną osobą która nie chce by ktoś umierał kogo kochasz.
-Pan chyba mnie jednak nie rozumie.. - mruknałem kierując się w strone wyjścia z oddziału
-Owszem, nie rozumie. Ale wiem, że kochasz Gemme całym sercem.
Usłyszawszy to odwróciłem się w jego strone, spojrzałem w jego oczy i odpowiedziałem:

-Pan chyba nie ma pojecia jak bardzo.

______
Trolololo. Macie rozdział, wyszedł jak wyszedł. Wiem, że krótki ale pisałam, żebyście miały :) Tak jak wspominałam, skomentujcie, bo chce wiedziec czy te 76 ludzi czyta tego bloga. 

wtorek, 19 czerwca 2012

~

A więc tak koty. 
Nie wiem czy każda z was zdaje sobie sprawę, ale przez ten upał normalnie nie chce się nikomu nic. Tak samo mi - nie chce się pisac. Co prawda staram się pisac chociaż linijkę dziennie, ale mam nadzieję, że wybaczycie tą nieobecnośc...

+ wpadłam wczoraj/dzisiaj na nowe opowiadanie w roli głównej - Zayn.
Więc tak, Zayn Malik - nałogowy palacz, alkoholik, bad boy, znajduje się w więzieniu. Skazano go na (i tu nie wiem na co, możecie podsunąc pomysły, byle nie na jakieś 2 lata, tak na jakieś dwa miesiące by był skazany), no i wychodzi z tego więzienia. Jego rodzina nie chce go znac, przyjaciele go olali, tylko jeden go ceni. Bowiem ten jego kolega będzie pracował na lewych papierach, Zayn u niego będzie mieszkał, Malik chce się zmienic, bo ma dośc tego życia w "ucieczce". Przez przyjaciela będzie miał kłopoty, policje na karku, etc. No i jak wiadomo - dziewczyna (prosze, podsuncie mi imiona). Zastanawiam się, czy jego przyjacielem nie będzie Harry, ouł jea. Wrąbie w to opowiadanie całe One Direction - tak myśle. :) 


`
~

czwartek, 14 czerwca 2012

17

Siedemnaście


Chwyciwszy dłoń dziewczyny wyszliśmy z kina. Jesteśmy ze sobą dokładnie dwa tygodnie nie licząc sprzeczki sprzed kilkunastu dni. Kocham ją, czasem zastanawiam się co będzie potem. Kiedy umrze. Kiedy jej ogromne serce przestanie bic. Kiedy to wszystko co piękne się kończy, a wszystko się kiedyś kończy. Nawet życie.

Przychodzi moment kiedy leżysz w łóżku i nie masz ochoty na nic, tylko chcesz spac u boku swojej drugiej połówki. Tak właśnie było dzisiaj. Uniosłem jedną powiekę, Gemma ułożyła swoją kruchą, bladą dłoń. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i dół, żyła. Uśmiech z jej twarzy wcale nie schodził, jakby właśnie teraz śniło jej się coś wspaniałego. Może ja też śnie? Śnie o tym, że moja wielka miłośc leży obok mnie, jest chora na białaczkę? Nie, niestety nie. To wszystko jedno wielkie gówno które zebrało się w moim życiu, które musze poukładac, i się z nim pogodzic.

Zamknąwszy ponownie oczy przypomniałem sobie dzień sprzed kilkunastu lat. Mały chłopiec bawiący się w piaskownicy, robiący babki z piasku. Miał wtedy krótkie czarne włosy, lekko postawione na żelu przez ojca. Towarzyszyła mu mała, czarnowłosa dziewczynka, swoje włosy miała spięte w dwa warkocze. Była w tym samym wieku co ja. Pamiętam ja dziwnie wymawiałem jej imie, coś w rodzaju "dżem". Miała wtedy na sobie żółtą sukienkę w zielono-niebieskie kwiatki, prawdopodobnie dostała ją po którejś z moich sióstr. Trzymała wtedy w prawej dłoni łopatkę, a buzię wraz ze mną miała ubrudzoną czekoladą którą dostaliśmy od matki dziewczyny. Mieliśmy fioła na jej punkcie, zawsze ją jedliśmy jak się spotykaliśmy. Zawsze chodziliśmy na lody czekoladowe bądz vanilliove, i jadaliśmy je przez cały dzień, aż rodzice koniecznie nam zabraniali mówiąc, że zęby nam się zniszczą, i straszyli nas tym, że odwiedzimy dentystę.

Wspomnienia które wypełniały mój mózg były wspaniałe, sam zastanawiałem się jakim cudem nie pamiętałem Gemmy kiedy obudziłem się w szpitalu po imprezie.
Podpniosłem sie kiedy usłyszałem dźwięk wibracji swoojego telefonu. Wstałęm z łóżka, i zabrałem komórkę z biurka dziewczyny. Na wyświetlaczu pojawiło się imie "Blake". Zawachałem się. Nie widziałem się z nim od dawna, większośc czasu spędzałem z dziewczyną, wszystkie proponowane spotkania z przyjacielem ignorowałem. Nie chciałem ich obydówch stracic, obaj byli dla mnie ważni. Blake doskonale mnie rozumiał, a Gemma była dla mnie osobą do której miałem zaufanie, którą kochałem.

Nacisnąłem zieloną słuchawkę i opuściłem pokój dziewczyny.

-Hallo? - spytałem

-Dzisiaj, godzina osiemnasta, impreza u Aarona. - walnął prosto z mostu mój przyjaciel – Nie daj się nakłaniac. Zabierz ze sobą Doyle, i chodz.

-Nie obiecuje. - mruknąłem

-Niech będzie. - dodał rozłączając się

Ścisnąłem mocniej telefon i wrzuciłem go do kieszeni spodni. Otworzyłem drzwi, Gemma siedziała na skraju łóżka, opierała się o blat stolika. Na jej głowie powstało siano, włosy były całe rozczochrane, a oczy popuchnięte, jakby wcale nie spała. Podeszłem do niej i pocałowałem w czubek głowy. Usiadłem obok niej, przytuliła się do mnie i poprostu zaczeła płakac. Gładziłem ją po plecach gapiąc się w jeden punkt. Zdjęcie małej dziewczynki wraz ze starszą kobietą. Gemma miała wtedy około dziesięc, jedenaście lat, uśmiechała się, a kobieta miała kilka piegów, rude włosy jak marchewki, nie uśmiechała się, co lekko mnie zaciekawiło.

Dziewczyna oderwała się ode mnie, wycierając chusteczkami czerwony nos, uśmiechnąłem się do niej, i pocałowałem ją lekko w usta.

-Kim jest ta kobieta na zdjęciu? - spytałem

-Moja matka. - mrukneła wstając z łóżka i opuszczając swój pokój zabierając przy tym spodnie i bluzkę leżące w kącie

Przyglądałem się zdjęciu jeszcze chwile, po czym sam wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę kuchni. Ojca dziewczyny już nie było, bo pewnie pełnił dyżur w szpitalu. Poszperałem po szufladach kuchennych w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Wyjąłem makaron oraz sos pomidorowy, Zayn Malik postanowił zrobic spaghetti. Wzywajcie już straż pożarną. Dawno nie gotowałem, więc byc może, dzisiejszy przysmak okaże się totalną porażką. Nie zdziwiłbym się.

Wyjąłem dwa talerze oraz dwa widelce, oraz dwie szklanki, przydekorowałem obiad liścmi mięty. Włączyłem radio z którego wydobyła się cicha muzyka. Po schodach zeszła Gemma w mokrych włosach. Uśmiechnąłem się na ten widok, podeszłem do niej, przyciągnąłem ją za biodra, i lekko musnąłem jej usta. Uśmiechneła się do mnie, przeczesała mi włosy dłonią, i złożyła na policzku buziaka. Chwyciłem ją za dłoń, i zaprowadziłem do jej kuchni. Odsunąłem krzesło, nalałem wody do szklanki, a na talerz nałożyłem makaron wraz z sosem, ponowiłem czynośc dla siebie.

Po skończonym obiedzie usiedliśmy przed telewizorem. Oglądaliśmy jakąś komedie, jednak nie mogłem się skupic. Rozpraszały mnie zielone oczy dziewczyny.

Po mieszkaniu rozległ się dzwięk dzwonka do drzwi. Gemma spojrzała na mnie błagalnym tonem był otworzył, przewróciłem oczami, i podeszłem do drzwi w których stał chłopak w brązowych włosach z blond pasemkami. Był wysoki, co nie uszło mojej uwadze. W prawej dłoni trzymał siatkę.

-Jest Gemma? - spytał

-No jest. - mruknąłem

Chłopak przyglądał mi się, mineła chwila zanim zrouzumiałem aluzje.

-Gemma, ktoś albo coś do ciebie.

Usłyszałem wolny krok dziewczyny. Wlokła się do tych drzwi jak ślimak, też by mi się nie chciało. Staneła jak wryta kiedy ujrzała chłopaka. Mineła chwila zanim coś odpowiedziała.

-Liam co ty tu robisz?

-Twój tata mnie przysłał, by przekazac ci tą siatkę. - podał dziewczynie ową rzecz, stałem oparty o drzwi, całe zajście wyglądało tak jakby nikt się mną nie interesował

-Wejdziesz? - spytała sprawdzając zawartośc torby

-Czemu by nie. - mruknął lustrując mnie wzrokiem, miałem ochote podłożyc mu noge.



_________________

O ezu. Macie. :D

Jakoś mi się podoba ten rozdział. ŚWIĘTO! Ide zapisac w kalendarzu. Hahah. Jak pisałam coś tam o widelcach, to przypomniał mi się Liam i postanowiłam go dodac. Macie coś przeciwko?

Pozdrawiam! + coś mi sie pieprzy z blogiem ;/ Jakoś dziwne są notki... ale spooko.. 

czwartek, 7 czerwca 2012

16

Szesnaście


Usiadłem na skraju łóżka, przede mną znajdował się plecak do którego wrzucałem ubrania które mogły mi się przydac w mieszkaniu. Saffa siedziała u mnie w pokoju na krześle, na swoich chudych kolanach miała kotke, a w buzi miała lizaka. Krzątałem sie po pokoju w szukaniu nie zbędnych rzeczy do wyjazdu. Co do pracy... Chwilowo będe pracował w sklepie przy szkole, więc nie będe miał daleko. Od razu po lekcjach będe tam chodził i siedział do osiemnastej, pensja nie jest tak doskonała jak w poprzedniej pracy, ale cieszę się, że coś znalazłem.
-Kiedy znowu przyjedziesz? - spytała dziewczynka
-Może za tydzień, góra dwa. - mruknałem czochrając siostrze włosy, podskakując zeszłem po schodach, matka siedziała przed telewizorem, a resztę gdzieś wywiało. Zabrałem z blatu kuchennego talerzyk z kanapkami dla mnie i dla siostry która przeniosła się z krzesła na łóżko, uśmiechnąłem się na widok tego słodkiego widoku, Saffa uśmiechała się od ucha do ucha, na jej policzkach ukazały się dwa małe dołeczki. Właśnie teraz zrozumiałem jak bardzo kocham Gemme – dziewczynę która odmieniła jego życie, która powiedziała mu, że palenie jest złe, dziewczynę która go zmieniła na lepsze, na chłopaka który zaczął przejmowac sie innymi, nie był tym egoistą co zawsze. Nauczył się kochac.
Zabrałem plecak z ziemi, pocałowałem Saffe w czubek głowy, zbiegłem po schodach, uczyniłem to samo z matką, mruknąłem:
-Jade. Mam sprawe na miescie.
Dziewczynka podbiegła do niego, w prawej rączce trzymała swojego różowego jednorożca z którym nie rozstawała się nigdy. Zawsze z nim chodziła spac. Saffa uczepiła się moich spodni.
-Wróce, obiecuje. - odpowiedziałem
Wyjechałałem z podjazdu, nie patrząc czy wjade w jakieś przebiegające dziecko, w inny samochód czy w inny przedmiot. W drodze zapiąłem pasy, bo dopiero teraz zorientowałem się, że nie mam ich zapiętych. Byłem zbyt zdenerwowany by teraz nie zrobic tego, co powinienem zrobic dawno temu. Muzyke w radiu podgłośniłem gdyż oddawała upust moim emocją, które w obecnej chwili warjowały. Sam nie wiem co czułem, byłem zdnerwowany, to na pewno, ale co jeszcze? Poza wściekłością nie czułem nic innego? Nie byłem tego taki pewien. Jechałem teraz może ze sto na godzine, napewno nie chciałem wylądowac trzeci raz w szpitalu, ale jeśli się tak stanie, to będe z tego powodu w stu procentach szczęśliwy, tam dadzą mi jakieś środki uspakające.
Zaparkowałem samochód przed szkołą, lekcje jeszcze trwały, miałem zamiar przerwac właśnie jedną z nich. Szarpnąłem drzwi, na korytarzu panowała zupełna cisza, zdyszany przebiegłem kilka par drzwi, aż zatrzymałem się nad salą fizyki. Zajrzałem przez drzwi, by upewnic się, że siedzi na swoim miejscu. Przyglądała się nauczycielkce z zaciekawieniem, jej cera zbladła. Wziąłem głęboki oddech, i wparowałem do klasy. Nauczycielka zaczeła po mnie wrzeszczec, że powinienem zachwowac się bardziej odpowiedzialnie, no to właśnie to robie, nie? Zachowuje się odpowiedzialnie. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, oparłem się o jej ławkę, na co trochę pochyliła się do przodu. Wszyscy wlepili we mnie wzrok, jakbym właśnie zrobił coś czego się nie spodziewali. Wybaczcie, ale jestem Zayn Malik, człowiek który może zrobic dosłownie wszystko, człowiek który dąży do celu, który nie przejmuje się życiem, nie słucha opini innych, chłopak który kocha Gemme Doyle.
-Kocham cię do cholery. - jęknąłem, wyraz dziewczyny zmienił się w zaskoczenie
-Też cię kocham. - mrukneła dażac mnie pocałunkiem w usta, nauczycielka westchneła tuż nad moją głową
-Chodz. - powiedziałem kiedy oderwaliśmy się od siebie, dziewczyna spakowała swoje rzeczy do torby, chwyciłem ją za kruchą dłoń i wyprowadziłem z klasy. Wszyscy byli zbyt oszołomieni by myślec racjionalnie. Zamknąwszy drzwi sali fizycznej, pocałowałem dziewczynę w usta, tym razem namiętnie, z większą zachłannością.
-Gdzie idziemy? - zamruczała
-Zobaczysz. - odpowiedziałem jej, zabierając ja do samochodu, kulturalnie otworzyłem jej drzwi, które zaraz zamknąłem, zająłem miejsce uradowany przed kierownicą, i odpaliłem silnik kierując się w miejsce które Gemma powinna zobaczyc jeszcze przed swoją śmiercią. Postanowiłem nie poruszac tego tematu, powinniśmy się cieszyc swoim szczęsciem które chyba było ważniejsze.
Xxx

Zaparkowałem samochód na polanie na której spędzałem większośc swojego dzieciństwa w towarzystwie sióstr. Niedaleko stąd rozciągało się ogromne jezioro Joklay Lake*. Chwyciłem dłoń dziewczyny i ruszyliśmy przez bujne pole w stronę wód. Szliśmy w milczeniu, Gemma co chwilę całowała mnie w policzek, obaj uśmiechaliśmy się do siebie jakby to był ostatni dzień w naszym życiu. Wspieliśmy sie na małe wzgórze, dziewczyna staneła osłupiała widokiem. Jezioro otaczały żniwa, na niebie pojawiło się zachodzące słońce, na jeziorze dryfowały dwie łodzie, pewnie rybacy. Gdzie nie gdzie można było dostrzec kaczki, łabędzie. Zdjałem bluze i położyłem ją na ziemie, byśmy mogli na czymś usiąśc. Pociągnąłem za sobą dziewczynę, jej czarne włosy latały z każdej strony, dlatego spieła je w niechlujny kucyk. Oparła swoją głowe na moim ramieniu, i chwyciła moją dłoń.
-Jest przepięknę. Nigdy tego widoku nie zapomne. - odpowiedziała spoglądając w moje oczy, uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w usta, a potem w czubek głowy. -Kocham cię, Zayn.
-Też cię kocham. - odpowiedziałem kładąc się na ziemi.

__________________
*nawet nie wiem czy jeziora są w Brandford, więc wymyśliłam :D
YHY, i macie Gemme. Musiałam ją dodac, bo byście mnie chyba zabili jakby się nie pojawiła przez kilka rozdziałów. XD Hah, miał wyjśc dłuższy, niż zazwyczaj, taki wiecie, bonus, ale chyba jakos nie wyszło, ale taki jakoś romantyczny w cztery dupy mi wyszedł ;o
+ coś spieprzyło mi się z czcionkami ;o

poniedziałek, 4 czerwca 2012

15.

Piętnaście



*na początek, ciekawiło mnie ile z was zauważy, że Zayn spotkał się z rodzicami, na początku opowiadania pisałam, że Malik opuścił dom, nie chciał nawet do niego wracac i bla bla bla. Tylko dwie osoby to zauważyły, i dziękuje wam za to*

Obudziłem się w swoim starym pokoju. Niebieskie ściany przypominały miejsce dla obłąkanych, a łóżko na którym leżałem było całe z kurzu. Nikt tutaj widocznie nie zaglądał od mojego opuszczenia. Plakaty z piłkarzami odklejały się, a jeden z nich spadł powodując lekki szum. W pokoju było duszno, kurz unosił się w powietrzu jak równierz piórka. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś tutaj się znajde, a jednak pozory mylą.
Wyskoczyłem z łóżka jak oparzony bo poczułem, że coś drapie mnie po plecach, a przecież to nie możliwe, skoro jestem tutaj sam na sam. Rozejrzałem się po pokoju, i ku mojemu zdziwieniu po moim posłaniu spacerowała mała, szara mysz. Jęknąłem cicho, włożyłem stworzenie do starego pudełka i wyniosłem ją na dwór, wypuszczając ją na wolnośc. Powietrze było zimne, zbierało się na deszcz, więc szbko wparowałem do holu, gdzie zastałem Saffe w piżamce w koniki, chichotała.
-Z czego się śmiejesz? - spytałem, zabrałem dziewczynke na ręce, i posadziłem na kuchennym stole, oparłem się o blat, i spojrzałem w ciemne oczy dziewczynki, które iskrzyły szczęsciem.
-Z ciebie. - mrukneła śmiejąc się.
-Ze mnie? - spytałem zdumiony odpowiedzią siostry
-Nie masz koszulki. - przytuliła się do mnie mocno, jej małe rączki oplotły moją szyje.
No tak, nie miałem koszulki, bo nigdy w niej nie chodziłem spac, to chyba normalne, nie?
Wyciągnąłem z szafki dwie miski do których wlałem mleko i wsypałem płatki czekoladowe, jedna z nich podałem siostrze, usiedliśmy przed kanapa i zaczeliśmy spożywac nasze śniadanie. Kotka którą podarowałem Saffie na urodziny nosiła imie Beauty, wskoczyła na moje kolana i zaczeła się łasic, dziewczynka pogłaskała jej nowego pupilka, oparła się o moje ramie i wlepiła wzrok w bajke o czerwonym kapturku.

Xxx

Wziałem prysznic, przebrałem się w swoje stare ubrania które dziwnym sposobem nie zostały wyrzucone z pokoju, i wyszedłem się przejśc. Gdzie nie spojrzałem widziałem jej bladą cere, kocie oczy, czarne jak noc włosy. Jej uśmiech, jej twarz. Kochał ją, ale nadal nie wierzył w to co usłyszał, sądził, że z nią spędzi całe swoje życie, że weźnie z nią ślub, będzie miał gromadke dzieci tak ciekawskich jak Saffa.
Usiadłem na ławce w parku, wyjąłem z kieszeni zapalniczke oraz ostatniego papierosa. Zaciągnąłem się w gorzkim mentalowym smaku szlugi, nieustanne drapanie w gardle i chęc zapalenia odeszła jak ja kiedy nie chciałem juz spedzac nocy z dziewczyną.
Xxx

Zabrałem Saffe i poszliśmy do wesołego miasteczka. Dziewczyna ucieszyła się, kupiłem bilety na wszystkie atrakcje jakie były tutaj dostępne, kupiłem siostrze wate cukrowa, chwyciłem za małą, kruchą rączke. Uśmiechnąłem się do niej, a ona pokazała swój rząd białych ząbków. Weszliśmy na pierwszą atrakcje – fliżanki do których musieliśmy wejśc, kręciły się w koło. Byłem lekko znudzony, no ale czego nie robi się dla siostry. Przynajmniej miałem czas by pomyślec.
Kwestia pracy, ano właśnie. Evan zamknął zakład, nie mam gdzie pracowac. Mógłbym spytac się ojca czy da mi robotę w jego zakładzie samochodowym, ale jak mówiłem – boje się go. Zayn Malik boi się starego sknery. Hah.

Xxx

Do domu wróciliśmy przed zachodem słońca, Doniyah, Waliyah oraz matka przyżądzały kolacje, która składała sie z kurczaka, oraz sałatki warzywnej. Poczochrałem dziewczyną włosy, matke pocałowałem w policzek, a Saffe zabrałem na ręce i poszedłem z nią do swojego pokoju. Rzuciłem ją na łóżko, a ta zaczeła się śmiac, połaskotałem dziewczynkę po brzuchu, zaczeła mnie lekko kopac, nie przestawała się śmiac.
-Zayn, przestań. Haha.
Posłusznie przestałem, i usiadłem na skrawku posłania.
-Masz dziewczyne? - spytała a w środku coś mnie ukuło, fakt, nie powinnienem zostawac Gemmy samej, ale przeraziłem się.
-Saffa, moja dziewczyna jest chora. - mruknąłem wlepiając wzrok w swoje buty.
-Poznam ją? - spytała wiercąc się
-Może. - ucałowałem ją w czoło, do oczu napływały mi łzy – Chodz, bo kolacje nam zjedza.


_______________________________
Yhy, i znowu Gemmy brak :D
+ mam pytanie, zmienic nagłówek?

piątek, 1 czerwca 2012

14

Czternaście


Nie wierzyłem w słowa Gemmy. Sądziłem, że robi sobie żarty, ale po jej minie mogłem jedynie wywnioskowac, że to co powiedziała, to jedna wielka prawda. Czułem napływajace do oczu łzy, zacisnąłem pięsci, chwyciłem zeszyty, na ramie nałożyłem plecak, i wybiegłem z klasy. Usłyszałem głuche wołanie nauczycielki i jej. 
Wyciagłem z kieszeni paczuszke papierosów, a po chwili jednego juz mialem w buzi i delektowalem sie jego zapachem. Ostre drapanie w gardle odeszło, zostały tylko łzy napływajace do oczu. Otarłem je szybko, zeszłem z murku na ktorym siedziałem i w szybkim tepie udałem się do swojego mieszkania. Po drodze kopałem w murki, rośliny, kubły, w wszystko co napotkałem na drodze. Byłem cholernie zły, zawiedziony. Czułem jak enegria we mnie rozpiera, ale nie miałem na czym jej rozładowac.
Zrzucilem z siebie buty oraz bluze i położyłem na chłodnej podłodze. Do czoła przyłożyłem lodowata dłon, upał który zawładnął moim ciałem zszedł szybciej niz myślałem.
xxx

Obudził mnie budzik, który natarczywie zaczął dzwonic mi przy uchu. Przez przypadek zrzuciłem go na podłoge na której się znajdowałem, powodujac, że tarcza zegara zbiła sie w okruszki. Moj mózg zaczął przywracac zdarzenia wczorajszego dnia. Białaczka. Gemma. Przeklety dzien.
Był wtorek, nie koniecznie chciało mi się iśc do szkoły, nie poto by słuchac jak dziewczyna mnie przeprasza. Nie chciałem słychac tego jak jest jej przykro, mogła wcześniej powiedziec, zdecydowanie wcześniej, nie zakochałbym sie w niej.
Przeleżałem w tej pozycji większośc dnia, nie przejmując sie życiem, kotem. Niczym i nikim. Nic nie jadłem, nie piłem, tylko ja i paczka papierosów.
Mijały sekundy, minuty, godziny, nikt nie przychodził, nikt się mna nie interesował. Właśnie w takich sytuacjach wychodzi na to czy ma się przyjaciół i znajomych, ale widac Zayn Malik nie zasłużył ani na jedno ani na drugie.
Pokój owinął smuga dymu, z każdym wdechem powietrza czułem sie znacznie lepiej. Oczy zaczeły mi łzawic, chciałem z tąd odejśc, zniknąc z tego świata czym prędzej. Nikt się mna nie interesował, to i ja się nikim nie będe interesował. Ale przed tym chciałbym znaleźc sie w jednym domu. W domu w którym sie wychowałem, tam gdzie spędziłem większośc swojego życia, w domu państwa Malik. W domu mojej rodziny.
Wziąłem prysznic, przebrałem sie w ubrania które nie zostały nasiąkniete dymem, i wpakowałem sie w samochod zabierajac ze soba kotke która podaruje Saffie. Wiedziałem, że długo tam nie zagoszcze, bo ojciec prędzej będzie chciał mnie wyrzucic z domu. Matka jeszcze jakoś przeżyje siedzenie w moimtowarzystwie, a Saffa, Doniyah i Waliyah będą się raczej cieszyc, że w końcu po roku mnie spotkają.
Zaparkowałem samochodem przed kremowym domem, brązowym płotem, ogród nic się nie zmienił. Po trawie walały sie zabawki, rowery, rakiety tenisowe. Dosłownie wszystko. W powietrzu unosił się zapach grilla, śmiechy dzieci, zwłaszcza Saffy. No tak, jej urodziny. Na śmierc zapomniałem. Nie miałem dla niej żadnego prezentu, mimo to mam cichą nadzieję, że ucieszy sie z mojego widoku.
Wyłoniłem sie za filaru, przy stole siedziała matka, ojciec, moje siostry i trzy kompletnie nie znane mi dziewczyny. Chciałem już zawrócic, odejśc, ale Doniyah mnie zauważyła. Wstała z krzesła, podbiegła i mocno mnie przytuliła. Objąłem ja, pocałowałem w czubek głowy. Wtuliła sie do mnie na tyle mocno, że trudno było ją oderwac. Najbardziej bałem sie reakcji ojca, wyrzucił mnie z domu wtedy kiedy poraz czwarty zobaczył mnie pijanego z papierosem w ustach. Ten tylko mi się przyjżał, mruknął coś pod nosem, podszedł i tak poprostu się do mnie przytulił, Saffa wskoczyla mi na tors, Waliyah przytuliła się do mnie, a matka zrobiła to samo co reszta tylko dodatkowo zaczeła płakac, przyznam sie, rownierz uroniłem kilka łez. Jako, że przywiozłem ze soba kotke, postanowiłem ją oddac dziewczynce i sprawic jej jeszcze większą przyjemnośc.

_____________________________
Yhy. Nie podoba mi się :<